2008/06/17
no to żeśmy... chili nadzieja umiera ostatnia
przyznaję się od razu do małej manipulacji – to nie jest zdjęcie po końcowym gwizdku meczu z Chorwacją, to jest zdjęcie z samiuśkiego początku meczu z Austrią, kiedy jeszcze wszystko było piękne, wzniosłe i możliwe
no może nie wszystko, ale chcieliśmy w to wierzyć
jeden doktor (znany nam skądinąd) jakoś nie podzielał naszego entuzjazmu, co widać na załączonym obrazku
w tym miejscu chciałabym podzielić się swoją radością wypływającą z faktu, że kilkanaście dni temu oparłam się pokusie uskutecznienia zdjęć typu „małoletni kibic w stroju narodowym wymachuje narodowym szalikiem kibica, śpiewając „Polskaaaaaa, białoczerwoniiiiii”, bo teraz byłoby mi nie tylko żal i smutno, ale także głupio, bowiem chyba jedynie dotarcie naszych do finału imprezy byłoby w stanie usprawiedliwić taką, pożal się Boże, działalność artystyczną
zamiast tego, zabrałam na mecz z Austriakami poczciwą Helgę (jakże bym nie mogła jej zabrać, chociażby ze względu na imię), ze szczerym zamiarem wypróbowania, jak w Heldze działa błysk (skoro w naszych piłkarzach jakoś nie działa)
efekty mocno eksperymentalne poniżej
… a taki małoletni wywlecze krzesło na trawnik, wlezie na nie i już szczęśliwy jest
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarz:
Jezus Maria!!!Zdjęcie piękne, tylko nie wychowajcie go na prezydenta...!!!
Prześlij komentarz